Monday 22 October 2012

Dali

Po pobycie w Shuhe wstaliśmy rano na pociąg do Dali, jakieś trzy godziny jazdy z Lijiang. Nasz hotel znajdował się na starym mieście, które jest prawie godzinę jazdy od właściwego Dali po dużej szerokiej szosie, prawie jak osobne miasto. Godzinę zabrał autobus w jedną stronę, bo był koszmarnie powolny, a z powrotem było to tylko jakieś pół godziny. Pokój mieliśmy olbrzymi, z osobnym salonem i sypialnią, wielką łazienką i elektronicznym stołem do gry w mahjonga. Żałowałam, że nie mieliśmy więcej niż dwie noce w tym luksusie. Ale dobrze w sumie się złożyło, bo nie przyjmowali zagranicznych kart i musieliśmy zapłacić gotówką, której nie mieliśmy już aż tak dużo.

Odświeżyliśmy się trochę i poszliśmy szukać lunchu. Na pierwszy rzut oka Dali było bardzo nastawionena zachodnich turystów - większość restauracji polecała swoje pizze, makarony, steki i kawę i długo zajęło na, znalezienie jakiejś chińszczyzny, a i nawet wtedy była to tylko strona czy dwie z menu pełnego zachodnich potraw. Później zdaliśmy sobie sprawę, że to tylko niektóre części miasta tak wyglądały i nie mieliśmy problemów ze znalezieniem pysznego lokalnego jedzenia.

Po lunchu wynajęliśmy rowery w mieście i pojechaliśmy nad jezioro, jedną z największych atrakcji okolicy. Wyjechaliśmy ze starego miasta, przecięliśmy szeroką szosę i znaleźliśmy się wśród najpiękniejszych pól, jakie w życiu widzieliśmy. Niesamowicie uporządkowane, wyglądały, jakby każde nasiono zostało wysiane pod linijkę. Widzieliśmy marchew, bok choi (chińska chrupiąca jakby sałata), kukurydzę, ryż. Jest już pora zbiorów, więc dużo ryżu suszyło się na szosach, bezpośrednio na asfalcie. Zadziwiło nas, że ten suszący się ryż był żółty, zupełnie jak kukurydza, która też się suszyła na drodze. Można je było odróżnić dopiero z bliska.

Dotarliśmy nad jezioro, przywiązaliśmy rowery do drzewa, pochodziliśmy wokół jeziora i posiedzieliśmy na kamieniach przy brzegu. Woda była bardzo czysta i ludzie łowili tam ryby. Sprzedawano też świeżutkie grilowane ryby, które pachniały przepysznie, mimo że byliśmy jeszcze najedzeni po lunchu.

Po powrocie do miasta i oddaniu rowerów pochodziliśmy trochę po starym mieście, znów oglądając sklepy z pamiątkami i turystów. W Dali było zdecydowanie więcej zachodnich turystów niż w innych miejscach, w których byliśmy.

Następnego dnia zjedliśmy bez pośpiechu śniadanie w niemieckiej kafejce, z przepysznym chlebem i importowanym serem. Na tym etapie nie czujemy się już winni jedząc zachodnie jedzenie od czasu do czasu, zwłaszcza na śniadanie i zwłaszcza, jeśli jest dobre (zachodnie posiłki w chińskich restauracjach z definicji nie są) :-) Potem przeszliśmy się zobaczyć Trzy Pagody, kolejną okoliczną atrakcję, jakieś 20 minut od miasta. Nie weszliśmy na teren świątyń, bo cena 121 yuanów wydawała nam się zbyt duża, zwłaszcza że widzieliśmy już wiele pagód i świątyń w tej podróży. Pochodziliśmy trochę wokół zagrodzonego terenu, porobiliśmy zdjęcia i poszliśmy z powrotem do miasta. Teraz już nie zależy nam aż tak bardzo na zwiedzaniu wszystkiego, bo już sporo podobnych miejsc widzieliśmy.

Następnego dnia tym samym pociągiem, którym przyjechaliśmy do Dali pojechaliśmy dalej do Kunming, gdzie zatrzymaliśmy się na jedną noc przed wylotem do Guilin. Tym razem podróż trwała osiem godzin i mieliśmy wykupione dwa łóżka w przedziale sypialnym, bo nie było normalnych soft seats - albo w ogóle, albo wtedy, kiedy kupowaliśmy bilety. Tak więc miesliśmy dość luksusową podróż, która upłynęła nam na grze w Scrabble na iPadach i czytaniu w pozycji półsiedzącej.

*****

After visiting Shuhe, we woke up early the next day and got on a train to Dali, about a three hour trip away. Our hotel was in the old town, which was almost an hour away from the train station and the main city along a big empty road, almost like a separate town. Admittedly, it was an hour because the bus we took was extremely slow, and on the way back it only took about half an hour. Our room turned out to be huge, with a separate living room and a bedroom, a huge bathroom, and an electronic mahjong table. It was so luxurious, and I wished we'd had more than two nights there. It's a good thing we didn't, though, sonce they didn't take foreign credit cards, so we had to pay cash for it.

After refreshing for a bit, we left in search of lunch. Our first impression of Dali was that it was very much angled towards Western tourists - most restaurants were advertising their pizzas, pastas, steaks, and coffee, and it took us a while to find something with Chinese food, and even then it was maybe a page or two out of a menu of Western choices. Later on we realised it was just some parts of town that were like this, and we had some great Chinese meals there, too.

After lunch we hired bikes from one of the many places that offered them, and rode down to a huge lake that is one of the main attractions of the area. We left the old town, crossed a big road, and then we were among the most beautiful fields we've ever seen. They were amazingly tidy, it seemed like every seed had been planted with a ruler. There were carrots, and bok choi, and corn, and rice. It's harvest season, so we saw a lot of rice being dried on the roads, just directly on the pavement. It's surprising that it's very yellow, the same colour as corn, which was also drying on the roads and you could only tell which was which when you got closer.

When we got to the lake, we left the bikes tied to a tree, walked around for a bit, and sat on some rocks by the lake. The water was very clean, and there were some people fishing in it, as well as people selling freshly grilled fish that smelled delicious, even though we were still full from lunch.

After we got back to town and returned the bikes, we walked around for a bit, looking at another old town, with more shops, and more tourists. There were definitely more Western tourists in Dali than in most other places we'd been to.

The next day we had a leisurely breakfast at a German cafe, with the most delicious fresh bread and imported cheese. At this stage we don't feel bad about having a Western meal from time to time, especially at breakfast, and especially if it's good (Western meals at Chinese restaurants are not) :-) Then we walked towards the Three Pagodas, another big attraction of the area, a 20 minute walk out of town. We didn't go in, because 121 yuan per person seemed like a lot, and we had seen plenty of pagodas and temples on this trip already. We walked around that area for a bit, took some photos, and went back to town. We felt like taking it easy at this stage, we'd seen so many of these towns by now after all.

The next day we took the same train we had come in on, because it continued on to Kunming, and we were flying from there to Guilin, after staying one night. This trip was eight hours long, and we had two bunks in a soft sleeper cabin, as there were no soft seats available - either at all, or not when we bought our tickets. So we had a pretty luxurious journey, leaning on pillows, playing Scrabble on our iPads, and reading.

First thought: "It's a tiny bed in such a huge room". Turned out it was just the extra bed in the living room, and the bedroom is in the next room :-)
Electronic mahjong table


    
Rice haystacks

Harvest time

Even fields

Drying rice

They were drying whitebait, too

Mainly tomatoes here, I think

It's like they used rulers to plant these
At the lake
Fresh fish and wok-fried potatoes, yum!

The Three Pagodas

Across the street from the Three Pagodas

Big golden rooster, not sure why

Three Pagodas and the lake

A street in Dali

It had small canals, too

Selling veg

Mini-waterfall

Another touristy street



3 comments:

  1. Ten ryż to wysypany bezpośrednio na ulicy, tak napisałaś i zresztą to widać. To jak oni jeżdżą? Po tym ryżu?

    ReplyDelete
    Replies
    1. On zajmuje tylko jeden pas ruchu, wiec tym drugim jezdza :-)

      Delete
  2. No dobrze, ale nie dość, że brudny, bo leży na jezdni, to jeszcze pełno w nim spalin, A my to później jemy!

    ReplyDelete